''Pamiętaj, że ja Harry Styles...''
Widzę to. Jest to światełko. Ono do czegoś prowadzi. Idę za tym. Są to białe drzwi. Otwieram je nie zważając na ryzyko. Weszłam. Jest to sala w szpitalu. Pełno ludzi. Lekarze. Odchodzi jeden i ukazuje mi się znana kobieta-moja siostra. Leży na łóżku szpitalnym i ciężko dysze. Płacze. Poci się. Za dłoń trzyma ją jej mąż. Podchodzę. Lekko gładzę jej polik moim kciukiem. Spogląda na mnie i prze. Znowu i znowu. Patrzę. Widzę główkę. Kibicuje jej. Nagle w sali pełno wody. Tak szybko się napełnia, że nie dało się chodzić. Tylko pływać...
Budzę się.
-a Ty co wymachujesz tymi łapami?-spojrzałam na rozbawioną Weronikę, która siedziała na mnie okrakiem ze szklanką w ręku.
Zwaliłam ją z łóżka tak, że opadła na podłogę i turlała się ze śmiechu. Ponieważ musiałam się z nią chwilę siłować, żeby spadła. Wyciągnęła dłoń w moim kierunku, prychnęłam śmiechem i poszłam do łazienki się wytrzeć. Sucha stałam przed lustrem wpatrując się w odbicie i myślałam nad sensem snu.Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Werę jak buszuje mi w pokoju. Jak się okazało zgubiła telefon, nigdzie go nie mogła znaleźć..Wzięłam mój telefon i zadzwoniłam pod jej numer, może ktoś go znalazł.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci i proszę odezwał się zaspany zachrypnięty głos
*Halo?
*Kto mówi?
*To ja się pytam kto mówi? Ma Pan telefon mojej przyjaciółki
*Co? Chyba jakaś pomyłka..Ja mam swój..Dobra to jest możliwe bo ja nie mam różowego telefonu
*Mieszka Pan w Londynie?
*Tak..Ale jestem w tra..jutro rano wylatuję
*To jest możliwość, żebyśmy się spotkali i żeby Pan oddał telefon?
*Tak..nie ma sprawy. To może Pani mi napisać SMS gdzie i kiedy a będę
*To napiszę. A i proszę nie patrzeć w różne foldery w telefonie..
*Ja? Nie umiem tak..
*oby..do zobaczenia
*yhem
Rozłączyłam się i z przyjaciółką zastanawiałyśmy się o której możemy się spotkać z nieznajomym. Postanowiłyśmy na godzinę 15. Napisałam zaraz sms'a mężczyźnie i wyszła z mojego pokoju. Położyłam się w łóżku zakrywając się kołdrą i starałam się zasnąć. Ale nic z tego. Nie mogłam.Zadzwoniłam do mojej siostry-tej ze snu. Rozmawiałyśmy o wszystkim i opowiedziałam jej swój sen, była zdziwiona-przynajmniej tak mi się wydawało. Śmiała się ze mnie i zakończyłyśmy rozmowę żegnając się i kazałam jej zrobić test ciążowy, tak dla upewnienia. Przebrałam się w dres i zeszłam na dół do przyjaciółki. Usiadłam się w salonie na kanapie z nogą zgiętą pod brodę i patrzyłam w drzwi od łazienki. Myślałam o wszystkim co możliwe, o One Direction, o koncercie, o mamie-o wszystkim. Złapałam za telefon i wybrałam numer do mamy, od razu odebrała i się z nią przywitałam.
*Muszę Ci coś powiedzieć-usłyszałam w słuchawce i momentalnie zrobiło mi się ciepło, wiedziałam, że to nie będzie przyjemne
*O co chodzi?
*Anita..ja...mam raka-kiedy to usłyszałam zaczęłam płakać, płakać jak małe dziecko, które nie poradzi sobie bez mamy-osoby, która jest najważniejsza i najbardziej potrzebna do życia. Nie wiedziałam co powiedzieć, czy mam powiedzieć, że przykro mi, że to jakiś żart, że to musi tak być? Co mam jej powiedzieć? Weronika z kuchni zauważyła jak płaczę, przyszła i przytulała mnie, była ze mną. Nie pytała co się stało-za co jej bardzo dziękuję. Spojrzałam na nią i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i zjechałam po nich plecami chowając przy tym twarz w otwartych dłoniach. Miliony myśli w mojej głowie. Miliony pytań. Zero odpowiedzi.
-Dlaczego Ty? Dlaczego nie ja?!-krzyczałam nad jej zdjęciem nie dostając odpowiedzi.
Mój telefon cały czas dzwonił a ja nie miałam siły go odbierać. Nie mogłam. Ostatecznie dotknęłam zieloną słuchawkę nie wiedząc kto to i tylko się wsłuchiwałam
*Dzień dobry, to znowu ja. Moglibyśmy się spotkać u mnie? Albo u was? Nie chcę, żeby ktoś nam przeszkadzał. Wyślę Panienką adres zamieszkania.Do widzenia
Rzuciłam telefonem w ścianę i znowu zaczęłam szlochać. Nie umiem się powstrzymać, to silniejsze ode mnie. Do tego wszystkiego do drzwi zaczęła dobijać się Weronika. Krzyczała, żebym jej otworzyła, ale ja nie chciałam. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Nie potrafię..Po moim policzku spływa olejna bezbarwna ciecz o słonym smaku. Czuje jak zjeżdża do moich kącików ust, mimo to nie chcę jej zetrzeć. Dziwne uczucie dowiedzieć się o tym, że najważniejsza osoba w Twoim życiu umrze w najbliższym czasie.
Usiadłam się w łazience na podłodze trzymając żyletkę. Nigdy tego nie robiłam, ale czytałam dużo o tym. Bez zastanowienia zaczęłam robić sobie dłuuugie do samej krwi rany na przed ramieniu. Przyłożyłam sobie ją do nadgarstka, już tylko od śmierci dzielą mnie 4 centymetry
-To Ci w niczym nie pomoże!-usłyszałam krzyk
Wydobywał się on z mojej głowy. Słyszałam go. Od razu moja dłoń powędrowała kilka centymetrów wyżej
-Nie rób tego! To w niczym nie pomaga!-i znowu
Zignorowałam głos w mojej głowie i przyłożyłam ostre narzędzie do żyły, jedna kreska, chwilowy ból,nic do stracenia.
-Co Ty robisz ?! Nawet nie próbuj ! Boże co Ty zrobiłaś? Jak mogłaś?-podniosłam głowę i ujrzałam Weronikę, która kucnęła i przytulała mnie i mamrotała coś typu ''Co Ty zrobiłaś? To nie jest powód by się ciąć ! A jakbyś trafiła na żyłę? Co bym bez Ciebie zrobiła?'' Mówiła to przez łzy, słyszałam jak pociągała nosem.
Nie odzywałam się w ogóle, nie mam po co. No bo po co ? Po co mam się odzywać skoro moja mama zniknie z tego świata ? To nie dla mnie..Kiedy odchodzi osoba, na której cholernie mi zależy to.. znika jakaś cząstka mnie. A wtedy to co się dzieje dopiero nadzejdzie, gdyż jeszcze nikt, taki nikt nie zniknął z mojego życia. Myślałam, że będę silna i dam sobie radę z utratą najważniejszej osoby, ale pomyliłam się. Jest źle..a nawet bardzo.
-Anita...możesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłaś?-zapytała Weronika kiedy leżałyśmy na łóżku a ja uspokoiłam oddychanie-No powiedz coś, proszę Cię. Nie wytrzymam w nie pewności! Proszę
-moja mama-wypowiedziałam widząc jak moja przyjaciółka domaga się prawdy-ma raka-powiedziałam i znowu zaczęłam płakać. Weronika zrobiła wielkie oczy i nie wiedziała co robić, od razu mnie przytuliła. Na szczęście nie zadawała głupich, niepotrzebnych pytań w moją stronę. Na prawdę, ale to na prawdę nie chciałam z nikim rozmawiać. Ja nie potrafię. Dzwonił mój telefon, kilka razy za ostatnim razem Weronika nie wytrzymała i i odebrała. Nie wsłuchiwałam się o czym rozmawia i z kim poprostu wzięłam zdjęcie mojej mamy i jak zwykle płakałam.
-Dzwonił ten koleś, że czeka już godzinę na nas u niego w domu. Powiedziałam mu, że ma przyjechać do nas, jesteś zła?
Kiwnęłam przecząco głowa i schowałam się pod pościelą dając jej do zrozumienia, że chcę zostać sama.
Wczoraj najpiękniejszy dzień w moi życiu. Dzisiaj najgorszy dzień w moim i mojej matki życiu. Dlaczego ona, a nie ja? Ona na to nie zasługuje! Jest osobą bardzo opiekuńczą, wspierającą swoje dzieci, czułą, uśmiechniętą od ucha do ucha, zdrową osobą. Jeszcze nikt w cholernym życiu nie dał mi tyle smutku co mama wiadomością o raku. Dzięki niej powstałam, dzięki niej tutaj jestem. Dzięki niej wiem co to znaczy kochać. Co to znaczy wspierać kogoś. Co to znaczy dbać o każdego nie zważając na religię, pochodzenie i tak dalej. Źle mi z tym, że zamiast zabraknąć mnie, zabraknie mojej mamy.
-O przepraszam, ja pomyliłem drzwi-usłyszałam zacięcie w głosie mężczyzny i po chwili kroki-nigdy więcej tego nie rób-znowu usłyszałam i poczułam jak ktoś mnie przytula
Zerknęłam zza kołdry i ujrzałam burze loków. Po głowie nawet przeszła mi myśl, że to Harry Styles. I jak się okazało to był On. Tylko co on tu robi?! Odwrócił głowę w moją stronę i lekko się uśmiechnął. Moje zaczerwienione oczy powędrowały na okna.
-Wiesz kim jestem, prawda?-zapytała na co ja kiwnęłam głową-Wiesz, że nie ważne jak Ci źle nigdy więcej nie rób tego-powiedział po czym poprowadził mnie do pozycji siedzącej-nigdy więcej tego nie rób. Kocham cię-powiedział i znowu mnie przytulił
Moja głowa nadal leżała na jego ramieniu. Twarz nie wyrażała żadnych emocji prócz smutku, złości i smutku. Mój telefon znowu dzwonił, jednak dźwięk ten nie przeszkadzał mi w niemyśleniu.
-Ja Ciebie pamiętam. Byłaś na koncercie. Byłaś taka szczęśliwa, co się stało, że Musiało do tego dojść?-znowu zaczął gadać. Czy On nie może być cicho? Wzięłam jakiś długopis, który miałam pod ręką i napisałam na kartce ''Moja mama ma raka''. Dużo mnie to kosztowało bo chciałabym o tym zapomnieć, żyć jak dawniej; a ten zły, najgorszy dzień w ogóle nie chce minąc. Spojrzał na to i patrzył tak długo, aż znowu mnie nie przytulił. Usiadł na parapecie i patrzył na zewnątrz
-Rodzimy się by żyć...żyjemy by umierać-odparł bawiąc się swoimi palcami-osoby, na których nam zależy, odchodzą nie wiadomo z jakich przyczyn..-teraz będzie mi tu nawijać -Ale nie wiadomo jak jest źle nigdy nie wolno robić głupich rzeczy. Nigdy. Zawsze znajdzie się osoba, dla której jesteś kimś. Wsparciem. Nauką życia. Wzorem.-wstał i podszedł od mnie łapiąc mnie za ramiona-Już rozumiesz?! Nic nie trwa wiecznie. Pamiętaj, że ja Harry Styles zawsze będę z Tobą. Aż któreś z nas nie umrze. Tylko pamiętaj, że kiedy ktoś odchodzi zawsze będzie ta osoba w naszych sercach-powiedział i dotknął moją ręką mojej piersi-Słyszysz? Twoje serce straciło ważną osobę w Twoim życiu, ale do grona Tych ważnych doszła następna-powiedział i mnie przytulił-rozumiesz? zgadzasz się?
-zawsze One Direction było częścią mojego życia-powiedziałam na co On się uśmiechnął i mnie przytulił.
Najlepszy rozdział z tych co tutaj napisałaś. Jest taki realny, taki rzeczywisty, zwykły i dobijający do serca, do przemyśleń. I taki od Ciebie, od całej Ciebie, widać, że włożyłaś w pisanie niego całe swoje serce, to co czujesz, co Ci naszło na myśl, kiedy się o tym dowiedziałaś. Przelałaś to wszystko tutaj i mam nadzieję, że jest Ci lepiej i lżej. Na całe szczęście w rzeczywistości inaczej się to zakończyło. I jeszcze ta końcówka z Harry'm *.* Ta plątanina Twoich marzeń, rzeczywistości i wyobraźni. Już tak na koniec, proszę o więcej takich rozdziałów, niekoniecznie smutnych, ale takich głębokich i czułych- tak to chyba dobre słowo. Zastanawia mnie tylko jedna, jedyna rzecz, którą tutaj opisałaś,a o której nic nie wiem i mam nadzieję, że tego nie zrobiłaś. Popłakałam się, hm.. zacytuję : "Po moim policzku spływa olejna bezbarwna ciecz o słonym smaku" , tak to właśnie to, co działo się ze mną, kiedy czytałam ten rozdział.- Weronika x
OdpowiedzUsuńDopiero trafiłam na twojego bloga. Bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. W kilka minut przeczytałam wszystkie rozdziały. Muszę powiedzieć, że są fantastyczne! Szczególnie ten. Wzruszający moment.... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału xxxx
OdpowiedzUsuń